Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   43
                                   

Wacław "DRIZIT" Beck


Chyba każdy z nas przynajmniej raz w życiu miał okazję zagrać w świetne platformówki TITUS’a, takie jak Blues Brothers, Fox czy Prehistorik. Wiele godzin spędzonych przy nich zrobiło po latach swoje – sentyment wrócił. Historia gier tej firmy sięga roku ’85 kiedy to TITUS wydał gre pt. EREBUS, natomiast opisywany tutaj PREHISTORIK został wydany w 1991 roku…



PREHISTORIK MAN BYĆ GŁODNA
Kiedy on tak leżeć na drzewo, on myśleć co by to dobrze było zjeść mięso. Supermarketa być jeszcze zamknięta (niedziela o świcie) i on musieć sam coś upolować. On wziąć maczuga i iść tłuc dinozaura, pingwina, jako, i duża, duża innego zwierza.

A mówiłem mamie że nie chcę baloników ze straganu!!!!


CO JA ROBIĆ?
Celem Prehistorika jest przebrnięcie przez kilka poziomów, na których to należy najeść się do syta. Trzeba powiedzieć, że „do syta” to dosyć sporo. W góry ekranu mamy graficzne przedstawienie sytość postaci, gdy jest całe „zapełnione” czerwonym kolorem, możemy sobie już dać spokój z przystawkami. Po drodze należy wykańczać (około 4 razy maczugą w głowę – 4 charakterystyczne chrupnięcia :P) dinozaury, misie, pingwiny, małpy, ptaki itp. Kiedy denata doprowadzimy do stanu nieważkości, z jaskini wychodzi kolejny jego przyjaciel, a po zatłuczeniu wszystkich jego znajomych możemy spokojnie wejść do jaskini i wyszabrować z niej jedzenie. W jaskiniach znajdują się owoce (a my tylko banany i banany), mięso, drinki a czasem nawet złoty posążek, który oznacza nie mniej ni więcej, jak tyle, że zarobiliśmy życie. Żyć w grze schodzą strasznie ilości, ponieważ każde wejście na ognisko, natknięcie się na nietoperza, pająka (przy zbieraniu jedzenia) czy na inne rybo-podobne stworzenie kończy się potrąceniem z naszej puli energii (10 kresek) pewnej jej części, a utracenie energii wiąże się z przemianą w stan astralny i uleceniem z wiatrem (dobrze że przynajmniej aureolkę nam dadzą). Dodatkowym utrudnieniem jest fakt iż na przejście planszy mamy ograniczony czas i jeżeli nie zdarzymy do wyjścia, bo będziemy ociągać się z jedzeniem, to może się to dla nas źle skończyć (a ponoć szybkie jedzenie jest szkodliwe). Po drodze mamy szansę natknąć się także na szamana i gdy zepsuć nam się pokrętło od radia, możemy go wykorzystać. Niestety nie do naprawienia radia, bo chłopak buja w obłokach i nie zna się na sprzęcie, jednak możemy od niego otrzymać kamienny toporek, budzik (przedłużenie czasu), bombę (ogłusza wszelkie zwierzaczki, które znajduję się na ekranie – także te które siedzą w jaskiniach), życie albo sprężynę (wyżej skaczemy). Przydatne to prezenty i warto zapamiętać, kiedy i gdzie dziadek się pojawia.

- Czarownik, ja chcieć pół jaskini i kobieta!
- Podanie A134, pokój 5


JEDZIEMY PO ZIOŁO, CZYTAJ: IDZIEMY PO JEDZIENIE :]
Nasza przygodę z panem z wielką pałą zaczynamy w typowo „jaskiniowcowym” otoczeniu. Pędzimy przez osiedla mieszkalne dinozaurów. Mieszkają one w piętrowych domach i każdy, gdy tylko się do niego zbliżymy zaczyna patrolować swój własny taras. Po drodze natykamy się na palmy z małpami, które rzucają do nas kokosami, na kamienie, oraz inne tałatajstwa zagrażające naszemu zdrowiu. Trzeci poziom rozgrywa się na biegunie północnym i nafaszerowany jest pingwinami, morsami, a także bałwankami. Następnie dane nam jest bawić się w dżungli a potem na cienistej ziemi.
Jeżeli uważacie przy lekturze, to pewno zauważyliście że ominąłem parę poziomów ;] Zrobiłem tak dlatego, ponieważ po każdej „dużej” planszy jest level typowo zręcznościowy, polegający na wykańczaniu jakiegoś wielkiego osobnika. W drugiej planszy tłuczemy maczugą po nogach wielkiemu dinozaurowi (jednocześnie odpędzając się od czegoś, co przypomina jego dzieci), na czwartym wykańczamy nosorożca, a potem wielkiego jaskiniowca. To miłe urozmaicenie gry.

W USZACH MI DZWONI
Trudno mi cokolwiek napisać o muzyce w tej grze, niby jest, ale…Jest to ścieżka dźwiękowa (w każdym levelu inna) dosyć monotonna, tak, byle coś w tle grało ;]. Wiem, że gra byłą robiona 13 lat temu, więc nie mam do niej zarzutów, ale że nie chcę lać wody muszę ją dyplomatycznie ominąć.

Uuuuu było ostro!


Z PAMIĘTNIKA POZNAŃSKIEGO (PRE)HISTORYKA
Grafika w Prehistoriku jest jak na 13 letniego grzyba naprawdę ładna. Mogę szczerze powiedzieć, że się nie zestarzała od czasu, kiedy ostatni raz w ową grę grałem (czego o mnie nie można powiedzieć). Ładna, kolorowa bez zauważalnych rażących pikseli. Dosyć fajnie (tak, to odpowiednie słowo) są animowane postacie (szczególnie po końcowym szlagu w głowę). Niestety widoki w tle planszy są zupełnie statyczne. Co prawda nie odbiegają jakością od reszty „rysowanki” ale chociaż ptaki wiszące na niebie mogły by dawać jakieś oznaki życia (ech, ten engine dooma 3 :P).

Chcesz z pały białasie?!


FAJNIE, tylko, że cukier zamiast miodu…
Patrząc z perspektywy następnej części oraz innych platformówek TITUSA na tą grę, można by trochę ponarzekać, że nie taka dopieszczona i humorystyczna jak one. Może to i racja, trzeba jednak pamiętać, że powstała ona sporo czasu przed nimi (nie będę pisał ile, bo każda była wydana w innym momencie dziejowym). Mimo tego, że brakuje w niej większej dawki humoru gra się w nią naprawdę przyjemnie. Myślę, że warto ją odpalić zanim przeczytacie w kolejnym numerze SS-NG recenzję jej kontynuacji…


  Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   43